STRACONY WEEKEND JOHNA LENNONA. Czy na pewno? Jak było naprawdę?

 


Dzisiaj długo odkładany temat. W 2022 May Pang przedstawiła światu własną wersję słynnego, lub nie "straconego weekendu" (lost weekend" Johna Lennona. "The Lost Weekend - A Love Story" w reżyserii Eve Brandstein, Richarda Kaufmana i Stuarta Samuelsa. Długiego weekendu bo trwającego 18 miesięcy (początek - lato 1973, koniec wczesny 1975). Poznajmy wersję trzeciej, po Cynthii i Yoko, miłości muzyka. Tekst to zbiór  fragmentów z materiałów z wielu źródeł, splatanych ze sobą w celu jego wzbogacenia. Film to oczywiście subiektywne spojrzenie May na główne wydarzenie  w jej życiu, czemu nigdy nie zaprzeczała. Ale zanim przeczytacie o nim pewne wprowadzenie.
 
W książce Marca Shapiro, "Żony Beatlesów" czytamy:
Yoko: John zawsze chciał zmieniać świat na lepsze i mnie także na tym zależało. Ale musiała zapłacić cenę za aktywizm i wyraziste poglądy. Oskarżano ją o rozbicie zespołu The Beatles, podczas działań jako aktywistka stykała się z wrogością, a ponadto wielu osobom nowe, nieoczywiste zainteresowania twórcze Lennona były zwyczajnie nie w smak. Yoko: "Wrogość opinii publicznej wcale nie zaprzątała mojej uwagi, ponieważ byliśmy z Johnem tak blisko. Nie wiedzieliśmy niczego poza sobą nawzajem i naszą pracą". Jednak rola ulubionej dziewczyny do bicia budziła w niej frustrację. Wyobraźcie sobie, jak to jest na każdym kroku napotykać oznaki nienawiści. Miałam tego dosyć. Miała dosyć również szybko komplikującego się życia z Lennonem. Ich wspólny album "Some Time in New York City" okazał się komercyjną porażką i wielu wieszczyło koniec kariery dawnego Beatlesa. Któregoś razu Yoko siedziała w pokoju i słuchała, jak jej pijany mąż uprawia seks z inną kobietą. W tamtym czasie sądziła się też z byłym mężem o prawo opieki nad córką. Coraz trudniej było znosić, że John stał się  egoistycznym typem, nieustannie domagającym się uwagi. Nie pozwalał mi nawet samej skorzystać z łazienki. 'Pójdę z tobą' mówił, nawet w miejscach publicznych. Myślałam sobie: czasami człowiek ma ochotę wysikać się w samotności
  Yoko myślała progresywnie. Uważała, że Lennon potrzebuje spędzić trochę czasu w pojedynkę, poczuć, jak to jest być samemu w tym niepewnym świecie. Zauważyłam, że narasta w nim niepokój. Uznałam, że powinniśmy złapać oddech, i on, i ja
  Uważnie zadbała jednak o to, by mąż nie był samotny podczas separacji. "May Pang była inteligentną, atrakcyjną kobietą, a przy tym bardzo skuteczną, założyłam, że będzie im razem dobrze". Zaaranżowała dosłownie bycie przez Pang asystentką i kochanką Johna. Pang wiele lat później wspominała ten moment, przedstawiając Yoko jak kontrolującą intrygantkę. Yoko miała powiedzieć: Wiem, że nie masz chłopaka i będziesz dla niego dobra. May odparła: Nie sądzę. Yoko: Chyba nie chcesz, żeby zaczął umawiać się z jakąś zołzą?. May: Oczywiście, że nie. Yoko: Nadasz się doskonale i wyszła.  
  "Lost Weekend" dla Yoko był czasem kontemplacji i intensywnej twórczości. Samotność okazała się  niczym balsam po minionych latach chaotycznych miłości i brutalności mediów. Wspominała to tak: Kiedy byłam z Johnem, społeczeństwo nagle zaczęło mnie traktować jak kobietę, która należy do mężczyzny. Niektórzy z przyjaciół Johna tłumaczyli mi, że powinnam wycofać się na drugi plan i trzymać buzię na kłódkę, zrezygnować z pracy. I to uczyniłoby mnie szczęśliwą. Miałam farta. Byłam już po trzydziestce. To za późno, bym mogła się zmienić.
 Czas rozłąki pozwolił Yoko nagrać album "Feeling the Space", uznawany przez wielu za bardzo niedoceniony. Niestety szybko popadł w zapomnienie, podobnie jak poprzednie, mimo że z muzycznego punktu widzenia był najbardziej dopracowany, a słowom towarzyszyły niemal komercyjne melodie, dzięki udziałowi kilku muzyków sesyjnych i gościnnemu występowi  niejakiego Kohna O'Ceana, który zagrał na gitarze w "Woman Powe" i "She Hits Back" oraz zaśpiewał drugi głos w kawałku "Men Men Men". John O'Cean był w rzeczywistości Johnem Lennonem, który po licznych szeroko opisywanych w mediach wybrykach i zatargach z prawem z powodu politycznego aktywizmu próbował właśnie wrócić na scenę muzyczną z albumem "Mind Games". 
Udział Lennona w projekcie Yoko stanowił dowód, że mimo separacji pozostawali w dobrych stosunkach. W jednym wywiadzie Yoko zapewniała, że kontaktowali się ze sobą niemal codziennie od pierwszych chwil rozłąki: Tęskniliśmy za sobą. Codziennie  rozmawialiśmy przez telefon. Czasem John dzwonił do mnie nawet trzy czy cztery razy. Byłam gotowa na to, ze nasz związek się rozpadnie, ale nie sądziłam, żeby do tego doszło. Dobrze, że do mnie wrócił
  Choć sam Lennon przyznawał w rozmowie z Playboyem, że dosłownie błagał żonę, by ta go przyjęła z powrotem, Yoko zdążyła polubić samotne życie i podchodziła do jego próśb z dużą rezerwą. Dla tego samego magazynu mówiła: Powoli zaczynało do mnie docierać, że to nie John był problemem [w naszym związku]. To społeczeństwo nas przerosło. Znów zaczęliśmy się spotykać, ale chciałam mieć pewność, że wspólne życie to właściwa decyzja.
  Jak się okazało niebawem, nie mieli czasu na długie dywagacje. Niedługo po odnowieniu relacji z mężem Yoko zaszła w ciążę. 
 
28 listopada 1974. Wyżej na zdjęciu para, na zapleczu sceny. John wystąpił wtedy na koncercie z Eltonem Johnem, dotrzymując obietnicy. Singiel Johna "Whatever Gets You Thru The Night" był numerem 1 w Ameryce 

 Ok, w dalszej części tekstu główną postacią jest już May, ale warto mieć na uwadze wyżej przytoczony tekst.

 May była dzieckiem dorastającym w hiszpańskim Harlemie w latach 60., urodzoną w Ameryce córką chińskich imigrantów, która chodziła do katolickiej szkoły, nienawidziła nauki i zakochała się we wszystkim, co związane z rock & rollem, zwłaszcza w The Beatles. Kiedy więc May Pang dostała pracę w Apple Records (1970), szybko zaczęła współpracować wyłącznie z Johnem i Yoko jako ich pełnoetatowa osobista asystentka. Wspomina, że kiedy pierwszy raz zobaczyła wtedy Johna i Yoko, para wyglądała jakby nie kąpali się od miesięcy. "Yoko wybrała mnie, ponieważ byłam bardzo skuteczna. Byłam w stanie zrealizować wszystko o co mnie prosili". Yoko również podobało się to, że ulubionym Beatlesem May nie był John.

W tak młodym wieku lat (19 lat) zaczęła żyć życiem przekraczającym nawet jej najśmielsze marzenia. Kiedy jednak małżeństwa Johna i Yoko zaczęły się rozpadać, Yoko przekonała swoją młodą (tj. łatwą do kontrolowania) asystentkę,  do spotykania się na innych relacjach z nowo samotnym Johnem.  

Jej związek z Lennonem zaczął się w niewytłumaczalny sposób, nawet jak na standardy lat 70. Pang, wówczas 22-latka, pracująca jako osobista asystentka Lennona i Ono, mówi, że Yoko weszła do jej biura w 1973 roku i powiedziała jej: "John i ja nie dogadujemy się i wiem, że zacznie spotykać się z innymi ludźmi. I chcę, żebyś gdzieś z nim wyszła".  Szybko para rozpoczęła coś, co ex-Beatles nazwał swoim "Straconym weekendem” – 18-miesięcznym burzliwym romansem, który przeniósł ich w samo centrum szaleństwa sceny muzycznej Los Angeles, ponownie połączył świeżo wytrzeźwionego Lennona z jego dawno niewidzianym syna Juliana i ponownie połączył byłego lidera Fab Four  z jego miłością do rock & rolla, a wszystko to w czasie, gdy nowa para zakochiwała się w sobie coraz głębiej.
 

 

 Film przedstawia produktywny okres, kiedy były Beatles z entuzjazmem współpracował z Eltonem Johnem i Davidem Bowie i szczęśliwie naprawił swoje relacje z Paulem McCartneyem i synem Julianem Lennonem. To prowokacyjna opowieść o półtora roku, kiedy Lennon regularnie pojawiał się na pierwszych stronach gazet podczas swoich hałaśliwych wieczorów, a kulminacją był incydent, w którym został wyrzucony z „The Troubadour” za pijackie ekscesy. Dzięki niewiarygodnemu dostępowi do bogatych materiałów archiwalnych, rzadko słyszanych nagrań domowych i kolekcji dziwacznych, sugestywnych szkiców Lennona, słynna pisarka i dyrektor muzyczna May Pang zabiera nas w głęboko emocjonalną podróż przez 18 miesięcy, które ukształtowały jej życie i ożywiły jedna z najwybitniejszych postaci muzyki. Zawiera wywiady ze słynnym rockmanem Alice Cooperem, menadżerem Apple Records Tonym Kingiem i legendarnym perkusistą Jimem Keltnerem, a prowadzący do zaskakującego i emocjonalnego zakończenia, The Lost Weekend: A Love Story to zabawny, wzruszający i żywy portret pierwszej miłości, wyprodukowany i w reżyserii Eve Brandstein, Richarda Kaufmana i Stuarta Samuelsa.

MAY PANG: Yoko nie zdawała sobie sprawy, że nasz [związek] zamieni się w historię miłosną. Myślała, że zajmie to dwa tygodnie.

Zdaniem krytyków, ówczesna asystentka pary Lennonów, niezwykle inteligentna Amerykanka chińskiego pochodzenia May Pang, wychodzi z tego wciągającego filmu z wdziękiem i godnością.
W filmie widzimy, że May Pang była twardą, ambitną miejską dziewczyną, która mówiła z lekkim, ale dosadnym nowojorskim akcentem, a po rzuceniu studiów miała czelność wywalczyć sobie pracę w biura Apple Records na Broadwayu. Była luzacka, a kiedy zaczęła pracować dla Johna i Yoko, wykonując każde dostępne prowizoryczne zadanie - asystentka produkcji filmów awangardowych, projektantka kostiumów - miała zapierający dech w piersiach uśmiech i niesamowitą żywotność. Była zabawna, ale ostrożna (nie piła ani nie brała narkotyków).  Zacytowano tutaj człowieka z Apple Records A&R i szarą eminencję muzyczną z Los Angeles, Tony’ego Kinga, który powiedział o Pang: "Ona nie była tylko małą dziewczyną do wynajęcia [scrubber]..." Taki jej opis nie oddaje sprawiedliwości inteligentnej, pięknej i słodkiej kobiety, która obdarzała bezinteresowną miłością Lennonowi i wydawało się, że samodzielnie naprawi jego relacje z synem Julianem.
Krytycy idą dalej w swojej ocenie filmu i relacji Johna z Pang. Wydaje się oglądającym, że był to prawdziwy związek miłosny, ale oparty na dziwnej, dysfunkcjonalnej sytuacji: Yoko Ono sama, jak ostrożnie przyznała, zachęcała do tego związku, aby zarządzać i kontrolować to, co uważała za rosnącą skłonność Lennona do błądzenia. Ono po prostu nakazała Pang „umawiać się” z Lennonem a powstały, półoficjalny związek zbiegł się z gwałtownym rozkwitem kreatywności i relaksu w życiu ex-Beatlesa, zarówno w mieście Los Angeles, gdzie on i Pang spędzali krótkie chwile, jak i z powrotem w Nowym Jorku. Ale Ono zawsze była gdzieś w tle, być może w bardziej bezpośrednim kontakcie z Lennonem, niż Pang sobie to wyobrażała lub widzimy to w tym filmie

MAY PANG: Uwielbiałam Ringo Starra, był moim ulubionym Beatlesem, kiedy byłam nastolatką. Kochałam jego niebieski oczy... John był po prostu bardzo interesującą osobą. Naprawdę wszystko mu się podobało i chciał odkrywać nowe miejsca. Uwielbiał wstawać, pić poranną kawę. Uwielbiał naleśniki z jagodami, uwielbiał pływać. Był po prostu niesamowitą osobą, która chciała odkrywać różne rzeczy... George [Harrison] powiedział mi kiedyś, że bardzo się cieszy z tego, że jestem z Johnem. Zapamiętałam to, bardzo miło było mi to usłyszeć z jego ust.



Dokument "Stracony weekend - Miłosna opowieść" jest przypominającą pamiętnik subiektywną mimo wszystko relacją May Pang z przebiegu "Lost Weekend", tydzień po tygodniu, emocja po emocji, i w związku z tym przedstawia fascynujący, odkrywczy, a czasem poruszający portret Johna Lennona wyluzowanego, próbującego znaleźć się w
świat, który go dogonił. Film jest także portretem romantycznej namiętności Pang, która – jak sama twierdzi – była niewinna i głęboko poważna. Powiedzieć, że ta przerosła ją, byłoby niedopowiedzeniem. Była 10 lat młodsza od Lennona (i 17 lat młodsza od Yoko), która była jej szefem i i częścią legendy The Beatles. Kiedy już byli razem, Yoko bez przerwy do niej dzwoniła, chcąc wiedzieć, co się dzieje. To wszystko było jak smutny żart, ale Pang po prostu płynęła z prądem. Ale z przekonującą codziennością opowiada, jak ona i John stali się serdecznymi i erotycznymi partnerami, a ich romans opierał się na prawdziwym uczuciu i odkryciu przez Lennona, że nie musi żyć w sposób, który zawsze był przykuty do jego legendy.
W całym filmie oglądamy  niesamowity materiał archiwalny, który daje niezwykle bogate wyobrażenie o tym, jaki był Lennon z dala od blasku fleszy. Ciemna strona jest tam także obecna. Słuchamy opowieści Panga o tym, jak Lennon w pijackim napadzie, chcąc stawić czoła swoim demonom, rozwalił ich lokal w Los Angeles i jak czasami ją uderzył. Są też zaskakujące zdjęcia dokumentujące nagrywanie "Rock 'n' Roll", albumu pełnego wściekłości, albumu wczesnego rocka, który Lennon nagrał z Philem Spectorem. Jednak według Pang legendarne opowieści o niewłaściwym zachowaniu Lennona, na przykład wspomniany wyżej awanturniczy incydent w klubie Troubadour (po zbyt dużej ilości wypitej z Harry Nilssonem brandy), były raczej wyjątkiem niż regułą. To nie przypadek, że w tym okresie pogodził się z Paulem. W sposób zarówno poruszający, jak i zaskakujący, widzimy, jak obaj pogrzebią zaciekłość i ponownie odkrywają swoją przyjaźń.
Podsumowując: To, co nie wydaje się przekonujące, przynajmniej w filmie, to finałowy zwrot akcji w tej niezwykłej rock’n’rollowej operze mydlanej. Po tym, jak John, pozornie nie wiadomo skąd, wraca do Yoko, a Pang konfrontuje się z nim w tej sprawie, on mówi jej po prostu: "Ona pozwala mi wrócić". Pozwala mu? To trochę nie zgadza się to z tym, co sugerował film – że Lennon oddalał się od Yoko Ono. Z komentarza Johna wynika, że ich separacja zawsze była uzależniona od porozumienia między małżonkami. Ale tego musielibyśmy się domyślać, ponieważ życie Johna Lennona pozostaje, mimo wszystkich sposobów, w jakie zostało opisane, niezbyt do końca poznane. „Stracony weekend” to wciągający film i cenny element układanki, ale tylko sugeruje, że to już cała układanka.
Pang mówi, że nie miała poczucia końca relacji z Johnem. Przez lata widywali się nadal: „Potajemnie przychodził do mnie. Mówił: „Wiesz, nadal cię kocham” – wspomina. „Mówił mi rzeczy, które były naprawdę bardzo intymne i można było wyczuć, że coś w tym jest. Dręczyło go to. To nie była sytuacja zakończona.”  Byli przyjaciółmi do 8 grudnia 1980 roku, czyli do jego śmierci. Spytana czy kiedykolwiek spotkała mężczyznę, którego cechy dorównywały cechom Johna Lennona. – Niezupełnie – odpowiedziała. – Blisko, ale nie całkiem.

May Pang, Julian Lennon i jedna z reżyserek filmu, Eve Brandstein
 
 


John Lennon zwyczajnie mnie oczarował - Pang opowiada w filmie dokumentalnym, obecnie rozwiedziona i mająca dwójkę dorosłych dzieci.


Poniżej wywiad dla USA Today (Kim Willis) z May, jeden z wielu promujących film.
Yoko przychodzi do ciebie z tą zaskakującą propozycją. W tym dokumencie widzimy Twoją reakcję: szok, protest, brak wiedzy, co o tym myśleć. Opowiedz jaka za to była reakcja Johna?
May Pang: Ona wchodzi do niego, kiedy się budzi, i oznajmia mu "Naprawię to, wyjdź gdzieś  z May". A on na to: "Co ty robisz? Skąd w ogóle wiesz, że ona mi się podoba?" Nie chciałam nigdzie wychodzić z mojego biura, on nie chciał wychodzić ze swojej sypialni. To było jak: „O nie, nie, nie”. Pomyślałam sobie: "Proszę, niech to będzie koszmar, który po prostu przeminie"
Dlaczego się na to zgodziłeś? Jakie miałeś oczekiwania, wchodząc w ten związek?  
May Pang: To John Lennon - nie potrzebuje mnie; mógł wybierać sobie każdą pod słońcem. Jestem pewna, że gdyby wyszedł na ulicę i powiedział: "Och, chcę się umówić z tobą usłyszałby: "Tak, oczywiście". Ale byłam zaskoczona, że zdecydował, że będzie mnie upolować. Powiedział: „OK, jeśli ją to nie obchodzi, wchodzę w to".  
Naprawdę, wywoływałaś współczucie, kiedy jako młoda kobieta w niezwykłej sytuacji powiedziałaś, że płakałaś po pierwszym seksie. Dlaczego było to tak emocjonalne przeżycie?  
May Pang: Już wystarczająco trudno było zgodzić się na randkę. W pewnym sensie nadal byłam obcą etnicznie, kulturowo. Czy mu się naprawdę podobam? Dokąd to zmierzało, dokąd to zaprowadzi? To było po prostu całe mnóstwo zakłopotania. Więc tak, płakałam. Powiedziałam: "Nie wiem, dokąd to zmierza". A John mówił: "Ja też nie, ale zrobimy to razem".
 Musiałaś być bardzo zła a przynajmniej zdezorientowana, kiedy później nazywał to swoim „straconym weekendem”. Czy kiedykolwiek z nim o tym rozmawiałaś? 
May Pang: Wiedziałem, o co chodzi. Kiedy wrócił do Dakoty, było to... (Pang robi pauzę) łatwe wyjście, łatwy sposób, żeby tak to nazwać. Powiedział: „Wiem, że to prawdopodobnie zaboli, bo pomyślą, że to dotyczy ciebie, ale tu nie chodzi o ciebie”. Próbował to złagodzić, ale tak to wyglądało: "Och, ona była nikim". Nie podobało mu się to, ale nie było innego wyjścia.
 Wszystko wskazywało na to, że było to dla niego całkiem niezłe 18 miesięcy, chociaż najwyraźniej zdarzało mu się nadużywać substancji psychoaktywnych. Czy było ich mniej, niż to przedstawiano?  
May Pang: Było znacznie mniej, niż o tym pisano, opowiadano. Tylko kilka razy ktoś przynosił narkotyki i wtedy pytali czy chce też. Picie? Spotykasz się z Harrym Nilssonem (Lennon był wówczas producentem albumu Nilssona). Kto później o tym rozpowiada? Czy to Harry, czy może  John Lennon? Sam zgadnij, kto mocniej po tym oberwie? 
Odwołujesz się do zdarzenia, w którym, gdy był pijany, popchnął cię na ścianę i następnego dnia nie pamiętał tego. Jako młoda kobieta w nowym związku musiało to być dla ciebie zaskakujące. Jak się z tym teraz czujesz?  
May Pang: Nie skrzywdził mnie; po prostu brzmi to jak coś bardzo poważnego, niż było w rzeczywistości. To było mocne pchnięcie. Kiedy sobie to uświadomił, był tak zraniony tym, co zrobił, że naprawdę zalał się łzami. Absolutnie pracował nad swoimi własnymi demonami.
 

Byłaś w środku historii rock’n’rolla i to ty zrobiłaś ostatnie wspólne zdjęcie Johna i Paula (wyżej). Dowiedziałaś się później, że jednym z powodów wizyty Paula było przekazanie Johnowi: "Hej, jeśli chcesz, wiesz, możesz wrócić do domu (do Yoko)". Czy kiedy się o tym dowiedziałaś, to zmieniło to  postrzeganie tego spotkania? 
May Pang: Widziałam, co się działo. John nie miał pojęcia; myślał, że Paul powiedział to sam od siebie, więc dodał: „Powiedziałem Paulowi, że odszedłem”. To nie była coś szczerego, nie wyszło od   od Paula, to (pochodziło od Yoko). Ale było OK, bo został.

Opowiadasz o oficjalnym rozwiązaniu The Beatles i Johnie podpisującym dokumenty prawne w czasie waszego pobytu w Disney World [zdjęcie].
Zaczyna wtedy myśleć: „Może powinienem znowu zacząć pisać z Paulem”. Czy było to dla Ciebie zaskakujące? 
May Pang: Ciśnienie zeszło. Wszyscy mogli teraz robić, co chcieli. Tak więc w styczniu 1975 roku Paul i Linda (McCartney) oznajmili: "Jedziemy do Nowego Orleanu i nagramy tam nowy album ("Venus and Mars"). John na to: "Och, świetnie, Nowy Orlean , zawsze go uwielbiałem." Kilka dni później brzdąka na gitarze i pyta: "Co myślisz, jeśli znowu będę tworzył z Paulem?" Lekko mnie to zaszokowało, ale powiedziałam: "Myślę, że byłoby wspaniale”. Potem mówi: "Może powinniśmy trochę odpuścić". Naprawdę chciał to zrobić. Wiedziałam, że gdybym zabrała go do Nowego Orleanu, tak by się stało.
Mówiłaś, że byłaś związana z Johnem przez lata po jego powrocie do Dakoty. Czy liczyłaś na ponowne zejście, czy raczej na zamknięcie? 
May Pang:
Oznajmił: "Yoko pozwoliła mi wrócić do domu". Zapytałam więc: "Co to dla nas oznacza?"  Odpowiedział: "Yoko powiedziała, że nadal możemy się widywać". Musiałam to przerwać, bo wiedziałam, dokąd to prowadzi. To było trudne i myślę, że ona wiedziała, że nie jest to takie proste, jak w stylu: „Po prostu to zakończymy”. To niemal odrywało go ode mnie. Pierwsze kilka lat było trudne.

Czy kontaktowałeś się z Yoko po śmierci Johna? 
May Pang: Próbowałem zadzwonić. Nie... Nie było niczego.
Wygląda na to, że wspominasz ten okres w swoim życiu z wielkim uczuciem, pomimo tego, jak ostatecznie potoczyła się twoja relacja z Johnem. 
May Pang: Byliśmy jak dzieciaki na pierwszej randce. Chcieliśmy pojechać na Hawaje, chcieliśmy pojechać do Paryża. Późnym wieczorem chodziliśmy do Chinatown, żeby zjeść z przyjaciółmi. Mam kilka dobrych wspomnień, naprawdę. I żałuję, że go tu nie ma. Mieliśmy ze sobą świetną więź.
 

 

 

 


Historia The Beatles
History of  THE BEATLES


 

  

PRIMROSE HILL - nowy utwór pary McCartney & Lennon

 

 

W sieci istnieją tysiące, pewnie dużo więcej stron, blogów, portali, profili w social mediach poświęconych The Beatles oraz wszystkim newsom z tzw. otoczenia "Family The Biznes". Nie wszystkie publikuję, jest tego naprawdę mnóstwo. A to nowa książka, płyta, nagranie, wywiad któregoś z dwójki żyjących Beatlesów czy ich dzieci, żon, ex--żon, ex-kochanek, przyjaciół, może i wnuków. Dzisiaj robię, nie pierwszy raz wyjątek. 12 kwietnia ukazała się w serwisach streamingowych piosenka "Primrose Hill", sygnowana nazwiskiem Jamesa McCartney'a, syna Paula, wspólnie napisana i nagrana razem z Seanem Ono Lennonem, synem Johna. Niektóre źródła piszą wprost o nowym singlu Jamesa i Seana. I taka informacja znalazła się w czołówkach mediów na całym świecie. Tak więc mamy nagranie pary synów najsłynniejszej pary kompozytorskiej w historii muzyki rockowej. Łzawa, lekko przesłodzona ballada, trochę urocza, niemniej pewnie nie warta wzmianki nigdzie gdyby nie magnetyzujące nazwiska jej twórców: McCARTNEY, LENNON! Krytycy ocenili ją łaskawie. "To po prostu urocza, bujnie wyprodukowana folkowa ballada, która ma w sobie coś znajomego, zarówno pod względem wykonania, jak i nastroju. Jest w tym odrobina naśladownictwa Beatlesów, a tekst wkracza na przesłodzone terytorium („Na zawsze to za mało, żeby cię kochać / Na zawsze i jeden dzień / Patrzę ci w oczy / To taka wielka niespodzianka / Zapiera mi dech w piersiach”). 
 
 
 
  PRIMROSE HILL
 
 
Podobnie jest z pierwszym singlem Jamesa (ur. 1977) wydanym na początku roku, pt. "Beautiful". Muszę przyznać, że główna zaletą obu piosenek, zwłaszcza "Primore Hills" jest wokal, tzn. bardzo miły, sympatyczny głos Jamesa. Wszystko inne, aranżacja, produkcja, nawet tekst są ok, ale piosenka niczym się specjalnie nie wyróżnia. Ale zdobędzie popularność, bo sam Paul McCartney zareklamował ją na swoim profilu na Fejsie i cały świat będzie chciał posłuchać piosenki skomponowanej przez McCartney'a i Lennona. 



Nie tych, ale magia nazwisk działa. Nie ma na razie oficjalnego video do clipu. Wraz z piosenką James McCartney organizuje konkurs, prosząc pary o udostępnienie filmów wideo ukazujących esencję miłości i romansu w ich ulubionym miejscu, a takim dla Jamesa jest wzgórze Primrose w parku na północy Londynu. Filmy, których premiera będzie miała miejsce 19 kwietnia, muszą wykorzystywać piosenkę w tle. Zwycięzcy będą mieli szansę wystąpić w 
teledysku do utworu. Czy w następnym nagraniu James i Sean wystąpią Dhani Harrison i Zak Starkey? Absolutnie tego nie wykluczam, nawet uznałbym, że coś takiego w bliskiej przyszłości nastąpi.
   Na początku roku 2024 ukazał się album "Asterism" Seana Ono Lennona. Muzyka całkowicie inna niż ta Jamesa. Instrumentalna, lekko jazzowa, całkowiecie nie w moim guście. Wolę zdecydowanie twórczość syna Sir Paula.
Niebawem jego nowa EP-ka.

 BEAUTIFUL 

 

Dopisek: oba utwory Jamesa, "PRimorse Hill" oraz "Beautiful" zyskują na urodzie z każdym przesłuchaniem. Dajcie im szansę.


Muzyczny blog * #Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
#HISTORY of THE BEATLES

 



AND I LOVE HER

 

Na nowo przeredagowana wersja posta opisująca tą piękną piosenkę. W historii zespołu po rozpadzie doszliśmy na blogu do czerwca 1979. W moim zamierzeniu chcę tą serię i pewnie cały blog zakończyć na grudniu 1980 z oczywistych powodów. Nie wykluczam redakcji wczesnych postów, które na samym początku prowadzenia bloga, a prowadzę go od 2012 roku, nie były chyba tak wyczerpujące temat, jak to się starałem robić później.

 

Album:
"A Hard Day's Night"
Kompozycja: Lennon (35%) & McCartney (65%)
Nagrana: 25-27 lutego 1964
Napisana: styczeń 1964 
Miks: 3 marca,22 czerwca 1964 
Producent: George Martin 
Inżynier: Norman Smith, Richard Langham 
Długość : 2'28”
Podejścia: 21 
Wydana10 lipca 1964 (UK), 26 czerwca 1964 (USA) , także na singlu w USA, 20 lipca 1964 (US: Capitol 5235; strona B: "If I Fell")  
 




Obsada:
PAULśpiew (zdublowany),gitara basowa (1961 Hofner 500/1)
JOHNgitara akustyczna rytmiczna (Gibson J160E),
GEORGEgitara solowa (1950 Jose Ramirez Guitarra de Estudio), (claves - pałeczki ?)
RINGObongosy, (claves -pałeczki ?)




 
Dostępne na:

 A  Hard Day's Night, (UK: Parlophone PMC 1230, PCS 3058, Parlophone CDP7 46437 2, US: United Artists UAL 3366, UAS 6366, Capitol CLJ 46435)
Something New, (US: Capitol (S)T 2108, CDP 7243 8 66876 2 3)
Extracts From The Film A Hard Day's Night (EP), (UK: Parlophone GEP 8920)
The Beatles 1962-1966, (UK: Apple PCSP 717, US: Apple SKBO 3403, Apple CDP 0777 7 97036 2 3)
Love Songs, (UK: Parlophone PCSP 721, US: Capitol SKBL 11711)

Anthology 1
On Air - Live At The BBC Volume 2
The Beatles 1962-1966
(remaster '2023)

 


Piosenka napisana głównie przez Paula dla swojej dziewczyny Jane, choć w 1984 roku zdementował to mówiąc, że to zwykły miłosny song, nie dedykowany nikomu. 
PAUL: To była naprawdę piosenka tylko o miłości, nie napisana dla kogoś konkretnego
Ale i znamy inną wypowiedź muzyka: Właśnie dlatego, że Jane była moją dziewczyną, chciałem jej w tym powiedzieć, że ją kocham, i to właśnie było inspiracją dla tej piosenki; tak właśnie było. Słuchając jej po tylu latach, naprawdę uważam, że to fajna melodia. Zaczyna się od fis-moll, a nie od akordu prymowego E-dur i stopniowo wracasz. Kiedy skończyłem, niemal natychmiast poczułem się z tego dumny. Pomyślałem: „To jest dobre”.
O Jane jeszcze przeczytacie niżej.
Gdy ją napisał, McCartney przyznał później, że był zaskoczony piosenką i bardzo podobały mu się akordy i generowane przez nią obrazy: „Podobają mi się obrazy gwiazd i nieba”
John trochę pomógł Paulowi w ukończeniu utworu ( o tym niżej) ale moim zdaniem współtwórcą piosenki jest także George i powinien zostać dopisany jako współautor. Jego gitara flamenco, szczególnie motyw, od którego zaczyna się piosenka to nieodłączna część utworu, bez którego trudno go sobie wyobrazić. Docenił to Paul, podkreślając wkład Harrisona w filmie „Living In A Material World” Martina Scorsese z 2011 roku. Generalnie Paul uważa, że jest jedynym autorem piosenki ale naoczni świadkowie (Dick James) pamiętają jak George Martin wysłuchawszy całej propozycji Paula stwierdził, że John i Paul muszą jeszcze nad nim popracować, utwór jest zbyt monotonny,brakowało w nim mostu spinającego poszczególne części oryginalnej kompozycji McCartney'a. John zasugerował by Martin z dźwiękowcami zrobili sobie przerwę na herbatę a sam z Paulem usiedli przy fortepianie i dokończyli utwór w około pół godziny.

PAUL: „To była pierwsza ballada, którą sam sobie zaimponowałem. Posiadała ciekawe akordy. 'bright are the stars that shine, dark is the sky...' Lubię obrazować niebo, gwiazdy... To była prawdziwa miłosna piosenka. „And” w tytule było bardzo ważną rzeczą. 'And I Love Her'... Ten numer wciąż jest dobry i gitara George'a jest w nim naprawdę dobra. To wszystko zadziałało”.

Wimpole Street.
Piosenka została napisana w piwnicy domu przy Wimpole Street, domu rodziców Jane Asher, przerobionej na pokój do muzyki, gdzie John i Paul napisali wiele piosenek razem w „środkowym okresie działalności The Beatles”. John twierdził w 1972, że napisał wstęp do „And I Love Her”, kilka lat później, w 1980, wycofał się z tego i wspomniał już o swoim udziale  bardziej subtelnie, kiedy zamiast tego stwierdził: „Średnia ósemka, ja w tym pomogłem”. Paul zgodził się, ale: Średnia ósemka osiem jest moja, ale mógłbym przyznać, że John  prawdopodobnie pomógł ze środkową ósemką, ale nie on może powiedzieć, że to jego piosenka.

JOHN: "And I Love Her" to Paul. To była jego pierwsza 'Yesterday'. No wiecie, wielka ballada w'A Hard Day's Night'. W środku utworu trochę mu pomogłem”. 
 
PAUL: Nie jestem pewien, czy w ogóle John dotknął tej piosenki. Pewnie mógłbym powiedzieć, że John pomógł w środku utworu ale on nie może powiedzieć, że to jego piosenka. Sam ją napisałem. Pamiętam jak na schodach stała Margaret Asher i jak zagrałem jej ten utwór.


Agent wydający wtedy piosenki zespołu, Dick James (na zdjęciu po prawej - w okularach) tak wspomina moment nagrywania piosenki.
DICK JAMES: Robili akurat 'And I Love Her'. To była dość prosta i raczej monotonna piosenka. George i ja spojrzeliśmy po sobie i ta sama myśl zrodziła się w naszych głowach. Wydała nam się zbyt prosta choć była to ciepła i sympatyczna piosenka, z powtarzającym się refrenem. George Martin powiedział do chłopców: 'Dick i ja uważamy, że piosenka w środku jest zbyt monotonna. Potrzebujemy w niej jakiejś zmiany, przecięcia'. Zdaje się to John wtedy krzyknął: 'Przetnijmy sobie małą herbatkę!'. John z Paulem usiedli do pianina, podczas gdy Mal Evans przygotowywał herbatę i kanapki. Po pół godzinie napisali resztę piosenki, dokładnie na naszych oczach z bardzo konstruktywnym środkiem, bardzo komercyjnym, przebojowym. Chociaż wiemy, że to nie jest zbyt długi fragment, tylko parę nutek, to dzięki temu piosenka zyskała swoją niepowtarzalną melodię.
 
Przed pojawieniem się na ekranach pierwszego filmu, Paul pisał piosenki najczęściej „ramię w ramię” Johnem. Gdy pisał osobno spod jego „pióra” wystrzeliwały tak rockowe numery jak „I Saw Her Standing There” czy „Can't Buy Me Love”. Jego reputacja jako mistrza ballada, tego Beatlesa od ckliwych, romantycznych i miłosnych ballad rozpoczęła się właśnie od piosenki „And I Love Her”. Piosenka ta (jak i „If Fell” z tego samego filmu, albumu, okresu) pokazały światu drugie oblicze tej długowłosej, hałaśliwej i roześmianej brytyjskiej grupy. Od tego filmu też zaczęło się już szufladkowanie Beatlesów, film pomógł nie tylko fanom zacząć określać swoich ulubieńców jako „ten delikatny”, „ten śmieszek”, „ten to cynik”, „ten to milczek” i tak dalej. Historia oczywiście pokazała,że te wytworzone w zbiorowej wyobraźni fanów charakterystyki były całkowicie fałszywe, czego np. dowodem była piosenka „Helter Skelter” z 1968, napisana przez „tego od ballad” (Paula), aczkolwiek do dzisiaj McCartney uważany jest za mistrza ballad.


PAUL: Przyszliśmy do studia o 10 rano i wtedy George i Ringo po raz pierwszy ją usłyszeli. Tacy dobrze byli. John i ja mówiliśmy im  zawsze: ten numer idzie tak i tak... A oni słuchali i mruczeli  "nooo". George komponował z marszu  akordy… nie zapisując ich, to było po prostu: "taaaa, jasne… Widzę, co robisz..." W stylu: "robię, bo jestem jednym z was, wiesz, nie napisałem tego, ale widzę, co zrobiłeś”. A Ringo po prostu stał ze swoimi pałeczkami i po prostu „tykał, tik”, dodawał te takie "małe rzeczy". Przy "And I Love Her" George dodał te swoje "dooo-dooo-dooo", ale ciągle czegoś brakowało.
„And I Love Her” zostało nagrane w dwóch ujęciach 25 lutego. Rozpoczęto ok. 14. 30, razem z pracą nad "I Should Have Know Better" - obie przeznczone na film. Dopiero drugie zostało ukończone. Ale wersja nie była zadowalająca: Beatlesi szukali odpowiedniej aranżacji.  George grał wtedy na swoim dwunastostrunowym Rickenbackerze , zaś Ringo zapewniał regularny rytm na perkusji. I wciąż to nie było to. Brakowało mostka, riffy nie był odpowiednie. nie odnaleziono jeszcze charakterystyki gitary i nie było mostka.
 Gdy Norman Smith ogłosił "Take 14", Paul sfrustrowany zażarował: "Take 50".  Beatlesi zdecydowali się wróć do niego następnego dnia. Następnie nagrano szesnaście innych ujęć. Ringo zostawił swojego Ludwiga i podobno tylko dla zabawy zagrał na bongosach. Ale piosenka nadal nie brzmiała dobrze. Wygląda na to, że właśnie podczas tej sesji dodano mostek gdy George zmienił gitarę na  klasyczną José Ramireza. I jego gra bardzo spodobała się Paulowi, bo opowiedział o tym Barry’emu Milesowi: George zagrał na nim naprawdę dobrze na gitarze. Dopiero wtedy wszystko zadziałało bardzo dobrze.  
Odnośnie aranżacji i udziału w piosence obu George'ów, przypomnę kilka wypowiedzi PAULA:  Przyniosłem go na sesję nagraniową, podczas której słuchał go producent The Beatles, George Martin. Mieliśmy to nagrać, a on powiedział: „Myślę, że przydałoby się wprowadzenie”. I przysięgam, że w tym momencie George Harrison zapytał: „No cóż, co powiesz na to?” i zagrał otwierający riff, co jest takim haczykiem; bez tego piosenka jest niczym. Pracowaliśmy bardzo szybko i spontanicznie wymyślaliśmy pomysły.
 

 
Inna wypowiedz: Kolejną rzeczą wartą przypomnienia jest to, że George Martin zainspirował nas do dodania modulacji akordów w solówce utworu, co było kluczową zmianą, o której wiedział, że będzie muzycznie bardzo satysfakcjonująca; przesunęliśmy progresję akordów, zaczynając od g-moll zamiast fis-moll – a więc o pół tonu w górę. Myślę, że klasyczne szkolenie George’a Martina podpowiedziało mu, że będzie to naprawdę interesująca zmiana. I tak się stało. Tego rodzaju pomoc sprawiała, że utwory The Beatles stawały się lepsze od utworów innych autorów piosenek. W przypadku tej piosenki dwóch George'ów – George Harrison ze swoim intro, a następnie George Martin z tonacją przechodzącenia w solówkę – dodało utworowi nieco większej siły muzycznej. Mówiliśmy ludziom: „Jesteśmy trochę bardziej muzykalni niż przeciętny niedźwiedź”. I wtedy, oczywiście, piosenka – która jest teraz w tonacji F-dur, lub prawdopodobnie d-moll – ostatecznie kończy się tym jasnym akordem D-dur. Piękne i przyjemne rozwiązanie. Więc byłem z tego bardzo dumny. Nagrywanie tego nagrania, no i napisanie tej piosenki dla Jane było bardzo satysfakcjonujące.

Rio De Janeiro '2011
 
27 lutego przerobili wg. nowej aranżacji całą piosenkę (zostawiając Ringa przy bongosach) i pod koniec dwudziestego pierwszego ujęcia grupa była w końcu usatysfakcjonowana. Co ciekawe, w w ostatecznej wersji podwojenie głosu Paula nagle znika między 1:08 a 1:17. Czy to było należne na nieudane „wbicie” lub przypadkowe usunięcie? Pierwszy monofoniczny miks odbył się 3 marca dla nagrać jak i na potrzeby filmu. United Artists potrzebowało ukończonych piosenek do filmowania. Finał miksy mono i stereo zostały ukończone 22 czerwca. Szczegóły techniczne Norman Smith uchwycił ciepło głosu Paula za pomocą mikrofonu Neumann U 48, który przepuścił przez ogranicznik EMI RS114, jeden z jego ulubionych efektów.
W oryginalnej wersji piosenki na albumie brytyjskim głos Paula został zdublowany, Amerykanie zostawili na swojej wersji albumu śpiew Paul nagrany jeden raz. Poza tym wokal nie podano żadnym obróbkom a mimo wszystko nic nie utracił ze swojego uroku. Początkowo piosenka była szybsza i zagrana z elektrycznymi instrumentami, ale ostatecznie została zaakceptowana jako wersja akustyczna. 
  Przenieśmy się w clipie poniższym do tamtych sesji:

 
Piosenka jest jedną z pierwszych piosenek pop, w której tytuł pada dopiero w środkowej sekwencji utworu. Któryż to już raz Beatlesi bezwiednie zmieniali schematy i zwyczaje panujące w sztuce tworzenia piosenek. 
PAUL: Mając tytuł w połowie zdania, pomyślałem, że to sprytne. Cóż, Perry Como wiele lat później nagrał „And I Love You So”. Próbował podważyć pomysł. Podobało mi się. To była niezła melodia. Wciąż  to lubię.
Chociaż piosenka stała się jednym z największych przebojów grupa rzadko ja wykonywała. Stało się tak jednak 14 lipca 1964 roku w programie BBC - „Top Gear” wyemitowanym dwa dni później. 
I na koniec jeszcze raz Paul live ze swoim wielkim klasykiem.
 
25 stycznia 1991 : MTV Unplugged

 
 
W Stanach singiel "And i Love Her" ukazał się pod koniec lipca 1964. Zaglądamy 8 sierpnia na listę singli Billboardu. Nr 1. The Beatles - "A Hard Day's Night", dalej to 2. Dean Martin - "Everybody  Loves Somebody", 3. The Supremes - "Where Did Our Love Go", 4. Jan & Dean - "Rag Doll", 5. Dusty Soringfield - "Wishin' And Hopin'". 7. The Driffters - "Under The Boardwalk", 8. Roger Miller - "Dang Me", 9. The Jelly Beans - "I Wanna Love Him So Bad", 10. The Beach Boys - "I Get Around".  Na 15.Peter And Gordon - "Noboyd i Know" (kompozycja spółki Lennon & McCartney), 25. The Beatles - "Ain't She Sweet" i na miejscu 40. The Beatles - "And I Love Her". Dojdzie tylko do 13 (12?)  pozycji pod koniec miesiąca.




I give her all my love
That's all I do
And if you saw my love
You'd love her too
I love her

She gives me everything
And tenderly
The kiss my lover brings
She brings to me
And I love her

A love like ours
Could never die
As long as I
Have you near me

Bright are the stars that shine
Dark is the sky
I know this love of mine
Will never die
And I love her

Bright are the stars that shine
Dark is the sky
I know this love of mine
Will never die
And I love her



Historia The Beatles
History of  THE BEATLES